Z punktu widzenia przeciętnego kinomana zestawienie to bardzo dziwne. Głównie przez nagromadzenie wielu kiczowatych pozycji i pominięcie uznanych dzieł w stylu Shawshank Redemtion czy Forest Gump. Osobiście mnie to nie dziwi, gdyż jak powszechnie wiadomo Tarantino fascynuje i inspiruje się kinem klasy B. Ja jego listę akceptuję, chociaż nie mogę powiedzieć, że się z nią zgadzam. (widziałem 12 wymienionych przez niego filmów).
Jeśli ktoś chce się zmierzyć z gustem pana Q, wymieniam te tytuły wraz z odnośnikami do filmweb.pl, stosując polskie nazewnictwo, o ile takowe istnieje:
- Battle Royale
- Życie i cała reszta
- Gra wstępna
- Dao
- Boogie Nights
- Uczniowska balanga
- Dogville
- Podziemny krąg
- Piątek
- The Host: Potwór
- Informator
- J.S.A.
- Między słowami
- Matrix
- Zagadka zbrodni
- Policyjna opowieść 3: Superglina
- Wysyp żywych trupów
- Speed: Niebezpieczna prędkość
- Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami
- Niezniszczalny
Kino drogi i postmodernistyczne love-story w najlepszym wykonaniu. Postaci przerysowane do granic możliwości, a przez to tak charakterystyczne i urzekające. (Genialny Dafoe jako Bobby Peru). Świetnie dobrana muzyka i oczywiście reżyseria, typowa dla Lyncha. Swoją drogą, chyba najbardziej energiczny film, jaki wyszedł spod jego ręki.
Wspaniały debiut Tarantino. Kopalnia świetnych tekstów, dobra obsada i wciągający scenariusz. Czy trzeba czegoś więcej ? Mocne, gangsterskie kino kipiące czarnym humorem z zaskakującymi zwrotami akcji. Jeśli nie widziałeś, jak najszybciej nadrób zaległości!
Dowód na to, że z praktycznie zerowym budżetem, można nakręcić naprawdę świetną produkcję. "Sprzedawcy" to film, który w niezwykle trafny sposób portretuje generację X. Smith pod grubą warstwą wulgaryzmów i obsceny, porusza trudne tematy społeczne, które naprawdę trudno jest odnaleźć w hollywoodzkich produkcjach. Co najlepsze, wszystko to podane bez nachalnego moralizatorstwa, czy próby oceniania postawy młodzieży nie mającej w życiu żadnych perspektyw, nie potrafiącej odnaleźć się w szarej codzienności. Mimo pozornie posępnego klimatu potęgowanego, przez czarno-białą taśmę, film, dzięki dialogom, jest przyjemny i lekki w odbiorze, do tego można się na nim zdrowo uśmiać, nawet jeśli to śmiech przez łzy.
Film jest cudownym podsumowaniem kultury lat 90. Te kluby, ta muzyka ten klimat. Cenie go głównie za to, że jego bohaterowie są mi w pewnym sensie bardzo bliscy. Po którymś seansie czułem się jakbym imprezował razem z nimi. Przy tym nie jest to kolejna artystyczna wydmuszka w postaci filmu o ćpających nastolatkach. Opowiada o grupce przyjaciół, prowadzących niezwykle hedonistyczny tryb życia, traktujących weekendowy clubbing, jako ucieczkę od świata i formę terapii. Ze wszystkich młodzieżowych produkcji, tę cenię chyba najbardziej.
Świetna ekranizacja książki Chucka Palahniuka. Przekonywująca gra aktorska (Pitt, Nortnon), doskonała oprawa audiowizualna, a przede wszystkim, ciekawa tematyka, sprawiały, że film znalazł się w tym zestawieniu. Założyłem sobie, że lista będzie bezspoilerowa, dlatego po prostu napiszę krótko: Każdy z nas gdy już ugrzęźnie na mieliźnie konsumpcyjnego życia dochodzi do wniosku ze jedyne czego dokonał to dobre zestawienie kolorów w kuchni i sypialni. Z początku, może się wydawać, że film jest jedynie krytyką konsumpcyjnego stylu życia, ale zapewniam, że kryje się w nim znacznie więcej. Książka zajmuje u mnie zaszczytne miejsce na najwyższej półce, film też na jednej z wyższych.
Film podejmujący w zasadzie bardzo podobną problematykę, co poprzedni z listy,jednak z zupełnie innej strony Obraz jest bardziej, stonowany i nostalgiczny. Reżyser w zupełnie nieamerykański sposób rozlicza się z mitem American Dream. Wszystko to ukazane z perspektywy pozornie typowej rodziny z przedmieścia w konwencji komediodramatu. Przemiana głównego bohatera dała mi do myślenia i od nowa zdefiniowała pojęcie życiowego szczęścia Moim zdaniem najlepsza rola Kevina Spacey.
Matrixa zna chyba każdy. To zdecydowanie jeden z najbardziej popularnych filmów końca lat 90. Z jednej strony masowa rozrywka doprawiona efektami specjalnymi, które wyznaczyły nowe standarty w kinie, a z drugiej wcale niebanalna wymowa filmu.Bracia Wachowscy wymieszali elementy filozofii i religii różnych kultur (buddyzm, rastafarianizm etc...). Drugim dnem tego filmu jest przedstawienie niewoli w jakiej autentycznie żyje zdecydowana większość ludzkości, niewoli umysłów. To wcale nie jest jakiś wymysł, bo na mentalnym poziomie Matrix naprawdę istnieje i podobnie jak w filmie większość ludzi śpi i nie zdaje sobie nawet z tego sprawy.Co prawda pomysł nie jest do końca oryginalny, bo przewijał się nie raz w literaturze czy nawet kinie (Dark City, Ghost in the Shell...) Po prostu Wachowscy sprawnie złożyli wszystko do kupy tworząc kino rozrywkowe na najwyższym poziomie. To jedyny film, na którym (jeszcze jako raczkujący kinoman) byłem w kinie na dwóch seansach pod rząd. Niestety cała wymowa została zepsuta przez dwie kolejne części, które okazały się niczym innym, jak tylko skokiem na kasę.
Matrix zamyka pierwszą dziesiątkę z mojej listy. Druga znajduje się tutaj.