niedziela, 3 kwietnia 2016

Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości (2016) reż. Zack Snyder

That's how it starts. The fever, the rage, 
the feeling of powerlessness that turns good men... cruel.

Postać Mrocznego Rycerza fascynuje mnie odkąd pamiętam. Batman to chyba jedyny superbohater, którego przygody - nieważne w jakiej formie -  ciągle jestem w stanie śledzić bez cienia uśmieszku politowania. Zamaskowany mściciel, detektyw, ręka sprawiedliwości, ale też bohater tragiczny, rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony pragnący wygodnego życia bogaty playboy,  z drugiej bezwzględny wojownik nie potrafiący biernie przyglądać się upadającemu światu. Heros, ale pełen  ograniczeń, nie posiadający nadludzkich zdolności. Jednocześnie podziwiany i wzbudzający lęk oraz pogardzany, zepchnięty na margines społeczny.

Zaczynam tekst w ten sposób, bo Zack Snyder z Benem Affleckiem dokonali rzeczy godnej uznania. Chyba jeszcze nikt w kinie nie stworzył wizerunku Batmana, który byłby tak bliski mojemu postrzeganiu tej postaci. To największy, ale niestety jeden z niewielu plusów filmu "Batman v Superman". Jednak to wystarczyło, żebym uznał ten obraz za godny obejrzenia i wbrew miażdżącej fali krytyki mógł go z czystym sumieniem polecić.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...