poniedziałek, 24 sierpnia 2009

PiK's Top 20 Movies Since 1990 (part 1)

Ostatnio, szukając opinii na temat Inglurious Basterds, natknąłem się w sieci na krótki filmik powstały pewnie gdzieś w okolicy premiery Death Proof, w którym Quentin Tarantino prezentował ranking 20 swoich ulubionych filmów (w kolejności alfabetycznej, nie licząc Battle Royale, który jest jego numerem jeden wśród powstałych po 1992. roku.


Z punktu widzenia przeciętnego kinomana zestawienie to bardzo dziwne. Głównie przez nagromadzenie wielu kiczowatych pozycji i pominięcie uznanych dzieł w stylu Shawshank Redemtion czy Forest Gump. Osobiście mnie to nie dziwi, gdyż jak powszechnie wiadomo Tarantino fascynuje i inspiruje się kinem klasy B. Ja jego listę akceptuję, chociaż nie mogę powiedzieć, że się z nią zgadzam. (widziałem 12 wymienionych przez niego filmów).
Jeśli ktoś chce się zmierzyć z gustem pana Q, wymieniam te tytuły wraz z odnośnikami do filmweb.pl, stosując polskie nazewnictwo, o ile takowe istnieje:
  1. Battle Royale
  2. Życie i cała reszta
  3. Gra wstępna
  4. Dao
  5. Boogie Nights
  6. Uczniowska balanga
  7. Dogville
  8. Podziemny krąg
  9. Piątek
  10. The Host: Potwór
  11. Informator
  12. J.S.A.
  13. Między słowami
  14. Matrix
  15. Zagadka zbrodni
  16. Policyjna opowieść 3: Superglina
  17. Wysyp żywych trupów
  18. Speed: Niebezpieczna prędkość
  19. Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami
  20. Niezniszczalny
Po tym zestawieniu zacząłem się zastanawiać, jak wyglądałaby moja lista. Na pewno nie obejrzałem w życiu nawet ułamka tego, co Tarantino, ale gust mam już w miarę wyrobiony. Przedstawiam bardzo subiektywną listę 20 najważniejszych, filmów, (czyli takich do których najczęściej wracam, bądź takich, które w pewien sposób ukształtowały mój gust) powstałych po roku 1990 (tak, zaokrągliłem trochę) w kolejności chronologicznej, wraz z krótkim uzasadnieniem:
Dzikość Serca (reż. David Lynch)

Kino drogi i postmodernistyczne love-story w najlepszym wykonaniu. Postaci przerysowane do granic możliwości, a przez to tak charakterystyczne i urzekające. (Genialny Dafoe jako Bobby Peru). Świetnie dobrana muzyka i oczywiście reżyseria, typowa dla Lyncha. Swoją drogą, chyba najbardziej energiczny film, jaki wyszedł spod jego ręki.
Wściekłe psy (reż. Quentin Tarantino)

Wspaniały debiut Tarantino. Kopalnia świetnych tekstów, dobra obsada i wciągający scenariusz. Czy trzeba czegoś więcej ? Mocne, gangsterskie kino kipiące czarnym humorem z zaskakującymi zwrotami akcji. Jeśli nie widziałeś, jak najszybciej nadrób zaległości!
Prawdziwy Romans (reż. Tony Scott)
Kolejne nietypowe love-story. Genialne role epizodyczne (Oldman, Hopper, Walken, Pitt) i kilka naprawdę mocarnych scen. (Rozmowa Walkena z Hopperem na temat genezy Sycylijczyków, to majstersztyk), od razu widać, że Tarantino jest autorem scenariusza. Widzę dużo podobieństw do wspomnianej wcześniej Dzikości serca, ale w żadnym wypadku nie można mówić o plagiacie, bo choć filmy opierają się na podobnym schemacie, są zupełnie inne, a przy tym oba tak samo dobre.
Pulp Fiction (reż. Quentin Tarantino)
Nie wiem co mogę napisać o filmie, który prawdopodobnie wszyscy znają i kochają. Obraz bez wad, każdy milimetr taśmy to małe arcydzieło. Cokolwiek bym o nim napisał, byłoby cholernie nieobiektywne. Niesamowity pastisz kina klasy B, radosne posługiwanie się przemocą, fascynacja postaciami z przestępczego podziemia oraz specyficzny czarny humor, który okrucieństwo potrafi zmienić w czysto filmowy żart. Film wyprzedził swoje czasy i mimo upływu lat nic się nie zestarzał. Gdybym miał wymienić tylko jeden, najważniejszy film tego okresu, byłoby to Pulp Fiction właśnie.
Sprzedawcy (reż. Kevin Smith)

Dowód na to, że z praktycznie zerowym budżetem, można nakręcić naprawdę świetną produkcję. "Sprzedawcy" to film, który w niezwykle trafny sposób portretuje generację X. Smith pod grubą warstwą wulgaryzmów i obsceny, porusza trudne tematy społeczne, które naprawdę trudno jest odnaleźć w hollywoodzkich produkcjach. Co najlepsze, wszystko to podane bez nachalnego moralizatorstwa, czy próby oceniania postawy młodzieży nie mającej w życiu żadnych perspektyw, nie potrafiącej odnaleźć się w szarej codzienności. Mimo pozornie posępnego klimatu potęgowanego, przez czarno-białą taśmę, film, dzięki dialogom, jest przyjemny i lekki w odbiorze, do tego można się na nim zdrowo uśmiać, nawet jeśli to śmiech przez łzy.
Zagubiona Autostrada (reż. David Lynch)
Mój ulubiony film Lyncha. Zdaję sobie sprawę, że to obraz nie dla każdego, niespójny chronologicznie, rządzący się poetyką snu, w pewnym sensie surrealistyczny. A jednak jest w nim coś, co nie pozwala oderwać oczu od ekranu i każe wracać do niego wielokrotnie. To ta niezwykła, psychodeliczna atmosfera. To dzieło budzi we mnie poczucie lęku, niepokoju przy każdym seansie, mimo, że horrorem nie jest. Postać Mystery Man'a, to majstersztyk. Jeden z najbardziej przerażających typów w historii kina .
Human Traffic (reż. Justin Kerrigan)

Film jest cudownym podsumowaniem kultury lat 90. Te kluby, ta muzyka ten klimat. Cenie go głównie za to, że jego bohaterowie są mi w pewnym sensie bardzo bliscy. Po którymś seansie czułem się jakbym imprezował razem z nimi. Przy tym nie jest to kolejna artystyczna wydmuszka w postaci filmu o ćpających nastolatkach. Opowiada o grupce przyjaciół, prowadzących niezwykle hedonistyczny tryb życia, traktujących weekendowy clubbing, jako ucieczkę od świata i formę terapii. Ze wszystkich młodzieżowych produkcji, tę cenię chyba najbardziej.

Podziemny Krąg (reż. David Fincher)

Świetna ekranizacja książki Chucka Palahniuka. Przekonywująca gra aktorska (Pitt, Nortnon), doskonała oprawa audiowizualna, a przede wszystkim, ciekawa tematyka, sprawiały, że film znalazł się w tym zestawieniu. Założyłem sobie, że lista będzie bezspoilerowa, dlatego po prostu napiszę krótko: Każdy z nas gdy już ugrzęźnie na mieliźnie konsumpcyjnego życia dochodzi do wniosku ze jedyne czego dokonał to dobre zestawienie kolorów w kuchni i sypialni. Z początku, może się wydawać, że film jest jedynie krytyką konsumpcyjnego stylu życia, ale zapewniam, że kryje się w nim znacznie więcej. Książka zajmuje u mnie zaszczytne miejsce na najwyższej półce, film też na jednej z wyższych.

American Beauty (reż. Sam Mendes)


Film podejmujący w zasadzie bardzo podobną problematykę, co poprzedni z listy,jednak z zupełnie innej strony Obraz jest bardziej, stonowany i nostalgiczny. Reżyser w zupełnie nieamerykański sposób rozlicza się z mitem American Dream. Wszystko to ukazane z perspektywy pozornie typowej rodziny z przedmieścia w konwencji komediodramatu. Przemiana głównego bohatera dała mi do myślenia i od nowa zdefiniowała pojęcie życiowego szczęścia Moim zdaniem najlepsza rola Kevina Spacey.

The Matrix (reż Andy, Larry Wachowski)


Matrixa zna chyba każdy. To zdecydowanie jeden z najbardziej popularnych filmów końca lat 90. Z jednej strony masowa rozrywka doprawiona efektami specjalnymi, które wyznaczyły nowe standarty w kinie, a z drugiej wcale niebanalna wymowa filmu.Bracia Wachowscy wymieszali elementy filozofii i religii różnych kultur (buddyzm, rastafarianizm etc...). Drugim dnem tego filmu jest przedstawienie niewoli w jakiej autentycznie żyje zdecydowana większość ludzkości, niewoli umysłów. To wcale nie jest jakiś wymysł, bo na mentalnym poziomie Matrix naprawdę istnieje i podobnie jak w filmie większość ludzi śpi i nie zdaje sobie nawet z tego sprawy.Co prawda pomysł nie jest do końca oryginalny, bo przewijał się nie raz w literaturze czy nawet kinie (Dark City, Ghost in the Shell...) Po prostu Wachowscy sprawnie złożyli wszystko do kupy tworząc kino rozrywkowe na najwyższym poziomie. To jedyny film, na którym (jeszcze jako raczkujący kinoman) byłem w kinie na dwóch seansach pod rząd. Niestety cała wymowa została zepsuta przez dwie kolejne części, które okazały się niczym innym, jak tylko skokiem na kasę.

Matrix zamyka pierwszą dziesiątkę z mojej listy. Druga znajduje się tutaj.

2 komentarze:

  1. z filmów pana Q widziałem mało ;d ale idealnie zobrazował moje odczucia co do serii matrix. Wręcz słowo w słowo moje myśli. Co do Twojego zestawienia, to nie widizałem 3 filmów, a reszta zdecydowanie jest bardzo mocna, i w ewentualnym zestawieniu pewnie nie jedna z tych pozycji i u mnie by sie znalazła. Miło ze znajdujesz czas na pisanie, oby tych wpisów było więcej bo lubię tu wracać. Czekam na kolejną porcję

    OdpowiedzUsuń
  2. ktos madry powiedzial 'najpierw oral, pozniej anal'. i wlasciwie tak mozna tworzyc wlasne de best of top. zaczynajac od tego, co mozna uznac jako najlepszy wynalazek czlowieka, w kwestii dogadzania sobie nawzajem, az do tych, ktore w naszych myslach sa na dluzej, ale nie chcemy sie ich pozbyc calkowicie. latwo twierdzic, ze to moje i niczyje inne. jak niedajbog znajdzie sie ktos, o podobnym guscie i podobnym zestawieniu, na wlasne nieszczescie szukamy podobienstw. i na wlasne nieszczescie znajdujemy. kierujac sie gustem tejze osoby. tworczoscia tejze. albo faktem, ze ktos znajomy nam polecil, a ze nie chcemy zawiesc znajomych, brniemy w to, co Oni nazywaja wlasnym gustem. niestety z czasem odkrywamy, ze gust tychze jest bylejaki, nie odpowiada nam w stopniu, w jakim chcielibysmy aby tak bylo. i dochodzimy do chwili, kiedy sami tworzymy wlasne potworki. tutaj nie ma czasu i miejsca na sentymenty. sami sobie dobieramy arbitrow i wyszukujemy miejsca na pojedynek. sami uznajemy reguly walki i w momencie, jak przegrywamy, reguly te zmieniamy tak aby pasowaly pod nas. i tak dalej i tym podobne. czy w tworzeniu wlasnych zestawien tego co dobre, mamy miec jakiekolwiek zachamowania ? jesli tak, to tylko w fakcie opowiadania i tworzenia filozofi do kazdego wyboru. bo tego nikt nam nie wybaczy. wybacza nam fakt, ze obrzucilismy gownem ich ulubione filmy ktore sie nie znalazly czy inne takie duperele. ale nie wybacza faktu, ze dorabiamy do tego filozofie godna uwagi i poswiecenia chwili uwagi. w mysl zasady, ze jak cos mi sie nie podoba krzycze a na replike nie czekam, tylko trzaskam drzwiami. ... m.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...