niedziela, 7 sierpnia 2016

Legion Samobójców (2016) reż. David Ayer

Oh, I'm not gonna kill you... I'm just gonna hurt you really, really bad

 Nie widziałem poprzednich filmów Davida Ayera, ale te cieszą się raczej dobrymi opiniami i są uznawane za mocne, męskie kino. Dlatego nie miałem podstaw by nie zaufać mu w kwestii dołożenia kolejnej cegiełki do zbudowania kinowego uniwersum komiksów DC. Tym bardziej, że na warsztat wziął grupę mniej lub bardziej popularnych w tym świecie antagonistów i zmontował z nich drużynę straceńców w stylu "Parszywej Dwunastki". Udało się to w komiksach, udało się w animacji "Atak na Arkham", więc czemu nie miałoby się udać tutaj? Niestety, tak tragicznie słabego scenariusza nie są w stanie wybronić nawet świetne kreacje aktorskie oraz sprawna reżyseria. Głupie decyzje studia Warner Bros. przybiły jeszcze gwóźdź do trumny.

Zastanawiam się jak wyglądały początkowe prace nad scenariuszem do "Legionu Samobójców", bo już na etapie koncepcyjnym można dostrzec, że coś tu nie gra. Chronologicznie rzecz dzieje się niedługo po wydarzeniach z "Batman v Superman". Świat nie może już polegać na pomocy Supermana, więc tajny projekt rządowy skupia grupę wyjątkowych recydywistów, teoretycznie nie mających nic do stracenia, w celu potencjalnego wykorzystania ich do konfrontacji z przeciwnikiem o zdolnościach nadprzyrodzonych. Jednak już na początku rodzi się problem z okiełznaniem jednej z nich, Enchantress - archeolog opętanej przez pradawny byt o olbrzymich magicznych umiejętnościach, czczony niegdyś przez plemiona z Ameryki Południowej. Owy byt wymyka się spod kontroli, budzi swojego jeszcze potężniejszego brata i razem chcą... zgładzić ludzość?
Nasz Legion dostaje bardzo niejasne zarówno dla nich samych, jak i dla widza zadanie, które koniec końców - jak można się domyślać - i tak doprowadzi do konfrontacji z nawiedzonym rodzeństwem.


Co jest nie tak z tym pomysłem? Ano, że drużyna naszych antybohaterów jest w większości pozbawiona.supermocy. To bohaterowie o nieprzeciętnych charakterach i umiejętnościach bojowych, ale zestawienie ich z generycznymi do bólu złoczyńcami władającymi starożytną magią jest strzałem w stopę. Gdyby głównym przeciwnikiem Legionu był np. zupełnie źle wykorzystany w tym filmie Joker, albo nawet odważniej - Batman, mielibyśmy do czynienia z rewolucją w kinie superbohaterskim. Niestety dostałem fabułę niczym ze starej gry wideo, gdzie bohaterowie idą przez miasto, pokonując zastępy zupełnie anonimowych przeciwników, żeby na koniec zmierzyć się z równie anonimowym bossem. Nic dziwnego, że całe te magiczne farmazony były tak skrzętnie ukrywane w zwiastunach. To było po prostu cholernie żenujące.

Szkoda, bo początek filmu zwiastuje naprawdę przednią zabawę. Może genezy poszczególnych postaci zmontowane są trochę chaotycznie i wygląda to jak kompilacja kolorowych teledysków, ale i tak pierwsze dwadzieścia minut, uważam za zdecydowanie najlepsze w filmie. Czuje się rozmach i bogactwo tego uniwersum. Później zabawa gdzieś się ulatnia i wkrada się nuda. Chaos za to zostaje i jest go z minuty na minute coraz więcej. Wyłażą też fatalne cięcia montażowe.


Przede wszystkim jednak chodzi tu o bohaterów, a ci w większości wypadli świetnie. Prym wiedzie  Harley Quinn, rewelacyjnie odegrana przez Margot Robbie. Łączy w sobie seksowną lalkę z nieobliczalną psychopatką, na zabój zakochaną w Jokerze i robi to z takim wdziękiem, że trudno oderwać od niej wzrok. Nawet mimo scenariuszowych niedorzeczności sceny z jej udziałem oglądało mi się z największą przyjemnością. Stanowi to spore zaskoczenie, bo spodziewałem się raczej, że Margot będzie w filmie przede wszystkim atrakcją na poziomie estetycznym, a okazała się jego najjaśniejszą gwiazdą. Nawet jeśli jej użyteczność bojowa w drużynie to mocno sporna kwestia.


Następny filar zespołu to Deadshot.  Najemny zabójca, wybitny strzelec, który nigdy nie chybia celu. Kolejna niespodzianka, bo Will Smith to aktor, którego raczej nie darzę wielką sympatią, a tę rolę kupiłem w całości. Tym bardziej, że dodano mu trochę głębi, portretując jako człowieka rozdartego między osobliwą profesją, a miłością do córki. Podobnie sprawa wygląda z meksykańskim gangsterem El Diablo, swoją drogą jedynym członkiem ekipy posiadającym prawdziwie niezwykłe umiejętności - facet jest bowiem żywym miotaczem płomieni. On z kolei pokutuje za dawne zbrodnie i nie ma już zamiaru używać swoich umiejętności. Do czasu oczywiście.

 Są to całkiem ciekawe wątki, szkoda tylko, że przez nie rozjeżdża się konwencja, co sprawia, że  film staje się rozdarty pomiędzy lekkim kinem awanturniczym w stylu "Strażników Galaktyki", a utrzymaną w cięższym tonie opowieścią o życiowych straceńcach, którzy mniej lub bardziej świadomie pragną  tylko normalnego życia.
Reszta składu to niestety raczej statyści, chociaż w postaci Kapitana Boomeranga widzę sporo niewykorzystanego potencjału (o dziwo mieszany z błotem po każdym kolejnym filmie Jay Courtney, tym razem poradził sobie całkiem nieźle).

Na deser zostawiłem sobie Jokera, który też okazał się zaskoczeniem, tyle że negatywnym. Trzeba być albo bardzo pewnym siebie, albo mocno nierozsądnym żeby jedną z najbardziej charyzmatycznych komiksowych postaci uczynić w gruncie rzeczy zupełnie zbędnym bohaterem drugoplanowym. W dodatku Jarred Leto odegrał go przeciętnie. Jego Joker to  po prostu ekscentryczny gangster nieposiadający nawet połowy magnetyzmu Jacka Nicholsona czy Heatha Ledgera. Duża w tym wina scenariusza, bo nie pozwolił  rozwinąć mu skrzydeł, sprowadzając tę postać do obiektu westchnień Harley Quinn. Sporo w tym też winy montażystów, którzy ograniczyli sceny z jego udziałem do (nie)zbędnego minimum. Oby Mr. J. zdołał jeszcze zabłysnąć w kolejnych filmach.


  Dawno nie wyszedłem z kina tak wściekły. Pal licho, jeśli film byłby zwyczajnie słaby, ja po prostu nie mogłem patrzeć, jak z minuty na minutę coraz bardziej marnowany jest drzemiący w tych postaciach potencjał, w rezultacie tworząc bełkotliwą, niespójną, nieangażującą papkę. Jeśli wytwórnia Warner nie zacznie w końcu uczyć się na błędach, wróżę rychłą klęskę filmowego uniwersum DC.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...