sobota, 16 lipca 2016

15 najlepszych filmów pierwszej połowy 2016 roku




 Nie mogłem się zebrać, żeby zrobić filmowe podsumowanie ubiegłego roku, a teraz nie ma to już większego sensu. Dlatego postanowiłem,że  podzielę się z Wami najlepszymi filmami, jakie udało mi się dotychczas obejrzeć w roku bieżącym. Lipiec to idealny czas na tego typu zestawienie. Pod uwagę brałem filmy, które można było obejrzeć w polskich kinach od stycznia do czerwca 2016 roku. Dlatego na liście mogą znaleźć się produkcje, które światową premierę miały jeszcze w 2015.


15. Carol (7/10)

Hollywoodzka moda na lata 50. XX wieku trwa w najlepsze. "Carol" to jej najbardziej stylowy reprezentant. Zdjęcia tworzą tak namacalny klimat Nowego Jorku tamtych czasów, że aż trudno uwierzyć, że to film nakręcony współcześnie. Reżyser Todd Hayes wyraźnie inspirował się miejską fotografią lat. 50., w szczególności pracami Saula Leitera. Za pomocą scenografii, świetnych kostiumów, talentu operatorskiego Edwarda Lachmana oraz kompozytora Cartera Burwella perfekcyjnie oddał ducha tamtych czasów. Niestety fabuła to zupełnie nie moja bajka - przełamujący konwenanse, ale w sumie banalny melodramat w postaci romansu młodej dziewczyny z dojrzałą kobietą. Trzeba jednak przyznać, że  podany ze smakiem i wyczuciem oraz aktorsko świetny.

14. Hardcore Henry (7/10)

Najlepsza adaptacja nieistniejącej gry wideo. Obraz, który niejednego przyprawił o mdłości i napady epilepsji. Szalony eksperyment rosyjskiego artysty Ilyi Naishullera. Film nakręcony w całości z perspektywy pierwszej osoby, swoją konstrukcją przypominający bardziej strzelankę FPS niż film. Megabrutalny z ciągle pędzącą akcją i mnóstwem odwołań do szeroko pojętej popkultury, a przede wszystkim gier.  Bałem się, że nie uda się ujechać na jednym pomyśle przez półtorej godziny. A jednak całość okazała się na tyle urozmaicona że forma nie męczy. Duża w tym zasługa Sharlito Copleya, którego postać ciągnie ten film. Jego groteskowość stwarza odpowiedni dystans, przez co kupiłem ten absurdalny pomysł w całości. Oczywiście jeśli ktoś liczy na coś więcej niż niewybredny humor, absurdalną dawkę przemocy i non-stop trzęsącą się kamerę niech lepiej odpuści. Ja naprawdę zajebiście się na nim bawiłem!

13. Ave Cezar (7/10)

Kolejny reprezentant mody na retro w Hollywood. Tym razem bardziej dosłowny. Bracia Coen wzięli na warsztat Hollywood u schyłku złotej ery. Zatrudnili do tego plejadę dzisiejszych gwiazd, które grają tu w większości odpowiedniki celebrytów tamtych lat. "Ave Cezar" składa się głównie z epizodów przedstawiających kulisy oraz rozmaite problemy studia filmowego. Główny wątek w postaci śledztwa w sprawie porwania  aktora Bairda Whitlocka (George Clooney) to tylko pretekst, żeby opowiedzieć trochę prześmiewczo, trochę z nostalgią o Fabryce Snów tamtych lat od kuchni. Dla niektórych będzie to nudne i zbyt hermetyczne, ale ja zaliczam film do grona tych lepszych produkcji braci Coen.

12. High Rise (7/10)
  
Adaptacja kontrowersyjnej książki "Wieżowiec" J.G. Ballarda. Fenomenalnie wystylizowany na lata 70, oniryczny obraz społecznego rozkładu. Dystopia w mikroskali, sprowadzona do wielopiętrowego wieżowca. Mamy tu przerabianą już w kulturze na wszelkie sposoby walkę klas wyniesioną do absurdu. Chaos stopniowo pochłania kolejne piętra, a widz spokojnie przygląda się tej degradacji. Całości dopełnia świetny, teledyskowy montaż i ciekawy soundtrack z absolutnie genialnym coverem SOS Abby w wykonaniu Portishead. Choćby dla zestawienia  muzyki z obrazem warto zobaczyć ten film.Co prawda spodziewałem się po nim jednak większej głębi i mniejszego chaosu.  Ale i tak brawa za bezkompromisowość.

11. Deadpool (7+/10)

Prawdziwy powiew świeżości w kinie superbohaterskim. Mimo, że scenariusz nie jest najwyższych lotów, a Ryan Reynolds kradnie całe show dla siebie, sprowadzając resztę postaci, do mniej lub bardziej zabawnych wypełniaczy. Film jednak doskonale broni się ciekawą narracją i ciągłą grą z widzem poprzez łamanie czwartej ściany i  obśmiewanie całego podgatunku w dość bezpośredni sposób. Wszystko wskazuje też na to, że "Deadpool" przywrócił kategorię R blockbusterom i choćby dlatego warto go zobaczyć. Więcej przeczytacie w  RECENZJI.



10. Nienawistna Ósemka (7+/10)
 
Można powiedzieć, że to kameralny kryminał w stylistyce westernu. Mimo, że  jeden ze słabszych filmów Tarantino, nie mogło zabraknąć go na tej liście. W dialogach ciągle można znaleźć perełki, krew leje się wiadrami, a aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie. RECENZJA tutaj.






9. Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów (8/10)
 
Tutaj bracia Russo kontynuują drogę obraną w "Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz" i nadal w pewnym stopniu grają konwencją kina szpiegowskiego. Jednak wykorzystują przy tym praktycznie całe, nagromadzone przez lata dobrodziejstwo filmowego uniwersum i wyciskają ze swoich postaci wszystko, co najlepsze. Osoby nieznające większości filmów od Marvela będą czuły się mocno zagubione. To kino przede wszystkim dla fanów, którzy znają i kochają tych bohaterów od czasów pierwszego "Iron Mana".
 


8. Zjawa (8/10)

Prosta, lecz wizualnie zachwycająca historia o przetrwaniu i zemście. Dzięki temu filmowi DiCaprio wreszcie wyczołgał upragnionego Oscara. A tak zupełnie poważnie, to naprawdę świetny film. Nie rozumiem fali hejtu. Jeśli ktoś go jeszcze nie obejrzał, to powinien najpierw zapoznać się z RECENZJĄ, a potem koniecznie nadrobić zaległości.
 



7. Zwierzogród (8/10)


Kryminał noir w wersji animowanej, policyjne buddy movie i doskonała komedia z mnóstwem nawiązań do popkultury. Disney wziął co najlepsze z "dorosłego" kina i przeniósł na grunt animacji. Do tego wykonanie stoi na najwyższym możliwym poziomie. Wyszło rewelacyjnie. Gdyby nie mocno lewicowa wymowa filmu, byłoby jeszcze lepiej. Chcecie wiedzieć więcej? Zapraszam do zapoznania się RECENZJĄ  

6. Nice Guys (8/10)

Mało która współczesna komedia jest w stanie mnie szczerze rozśmieszyć. Twórca "Równych Gości" Shane Black sprawił, że większość filmu przesiedziałem z bananem na twarzy. Jak tego dokonał? Umiejscowił akcję w Los Angeles lat 70. Wziął na warsztat klisze kina noir i policyjnego buddy movies (czyli dokładnie to samo, co uczynili parę miesięcy wcześniej twórcy "Zwierzogrodu"), zatrudnił Russela Crowe'a i Ryana Gosslinga i napisał im zabawne, często wulgarne, ale nigdy prymitywne dialogi, co w połączeniu ze wspaniałym aktorstwem wytworzyło między ich bohaterami świetną chemię. Czasem kryminalna intryga jest tylko pretekstem do kolejnych gagów, ale całość i tak ma dużo więcej sensu niż większość  kryminałów. Takie komedie mógłbym oglądać codziennie.

5. Cloverfield Lane 10 (7+/10)

Po "Cloverfield Lane 10" nie obiecywałem sobie wiele. Spodziewałem się raczej B-klasowego science-fiction. Na film wybrałem się dzięki entuzjastycznym recenzjom zaufanych stron, ale głównie z powodu obsady. Uwielbiam, kiedy John Goodman wciela się w nieoczywiste rolę na miarę tej z "Bartona Finka". Do tego Mary Elizabeth Winstead, która niezmiennie zachwyca mnie wrodzonym wdziękiem od czasów "Death Proof" i "Scotta Pilgrima", tutaj pokazała się z innej, bardziej heroicznej strony. Obraz okazał się kameralnym thrillerem ze świetną zabawą napięciem. Typowo moje kino, choć do tej pory nie wiem czy jestem zadowolony z finałowych scen, które okazały się jednym, wielkim WTF. Ogólnie im mniej wiesz o filmie, tym lepiej będziesz się bawić podczas seansu.

4. Lobster (8/10)

Po, a nawet już w trakcie seansu, czułem się jakbym dostał obuchem w głowę. Reżyser Yorgos Lanthimos potwierdza, że jest bezkompromisowym, odważnym artystą. Stopniowo odkrywa przed nami absurdalnie przerażającą dystopię. Przy tym jego film jest także celnym komentarzem na temat presji społecznej i postrzegania związków partnerskich. Wyobraźnia twórcy przywodzi na myśl trochę Charliego Kaufmana P.T. Andersona. Niepokojący, momentami odrzucający, ciężki film. Zdecydowanie nie dla każdego, ale mnie w pewnym sensie zachwycił.

3. Nawet Góry Przeminą (8/10)

Spore zaskoczenie, bo nie spodziewałem się niczego wielkiego. Ktoś powie, że to tylko azjatycki snuj i w pewnym sensie będzie miał rację. Jednak ile tu treści! Historia rozłożona jest na trzech płaszczyznach czasowych. Poznajemy bohaterów w roku 1999 i śledzimy ich dalsze losy w 2014 i 2025. Pozwala to spojrzeć z szerszej perspektywy jak jeden wybór determinuje życie kilku pokoleń. Jak w pogoni za pieniądzem tracimy swoją tożsamość narodową i jak trudno jest ją później odzyskać. Można także odczytać film jako obraz przemian społeczno-gospodarczych w Chinach na przestrzeni lat. Ja go potraktowałem bardziej osobiście i zostawił mnie z kilkoma ważnymi przemyśleniami m.in. na temat relacji z bliskimi. Do tego przepiękne statyczne ujęcia - styl kadrowania jaki lubię najbardziej. 

2. Anomalisa (9/10)

Charlie Kaufman znów opowiada o samotności w tłumie i znów robi to świetnym stylu. Patrzymy na świat z perspektywy typowego kaufmanowskiego neurotyka. Teoretycznie spełniony zawodowo i społecznie, nie odnajduje szczęścia w życiu, jest rozgoryczony i rozczarowany ludźmi. Dla niego, każdy wygląda i brzmi identycznie. Do czasu, aż przypadkowo poznaje Lisę. Ta w gruncie rzeczy prosta historia urzeka formą, która to dopiero wydobywa z niej głębszą treść. Doskonała synergia. Anomalisa to animacja wykonana w technologii stop motion. Wszystkie postacie i otoczenie to ręczna robota. Dbałość o szczegóły zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Najlepiej po seansie obejrzeć jeszcze jakiś materiał making of, żeby w pełni docenić wykonanie. Ogólnie jest to zbyt kameralna historia, żeby dorównało monumentalnej "Synekdosze, Nowy Jork", ale Kaufman zdecydowanie zmierza w dobrym kierunku, tylko mógłby być jeszcze bardziej płodnym artystą.

1. Pokój (9/10)

Nie mogło być inaczej. Na pierwszym miejscu film, który sprawił, ze facet po trzydziestce siedział przez pół seansu ze szklankami w oczach. Przy czym bynajmniej nie jest to obraz skrojony pod szantaż emocjonalny. Relacja matki z dzieckiem przedstawiona w tym filmie jest klasą sama w sobie, a rola Jacoba Trembleya to absolutne wyżyny dziecięcego aktorstwa. Nie przypominam sobie, żeby w jakimkolwiek filmie dziecięca postać tak wiarygodnie oddawała emocje. Więcej w RECENZJI.


To by było na tyle. Nie jest to idealna lista, bo kilku potencjalnych do niej kandydatów nie udało mi się jeszcze zobaczyć (np. "Bone Tomahawk", "Księga Dżungli"), ale jeśli okażą się naprawdę warte uwagi, uwzględnię je w rocznym zestawieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...