niedziela, 14 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017



Pewnie większość z czytelników tego bloga wie, że obecnie wszystkie swoje teksty i podcasty publikuję na Pełnej Sali. Dla filmowego podsumowania minionego roku postanowiłem jednak zrobić wyjątek i wrócić na łamy PiQltury. Moja filmowa pasja nadal znajduje się w fazie wzrostowej, toteż w roku 2017 jeszcze intensywniej oddałem się w objęcia X muzy. Trzy intensywnie przeżyte festiwale, ok. 50 podcastów nagranych w ramach Cinema Post Cast, praca przy rozwoju Pełnej Sali i 244 obejrzane filmy. Nie jest to oszałamiający wynik, ale jestem zadowolony, że 116 z nich widziałem w kinie. Oby tak dalej.



Przedstawiam swój top 50 filmów, mających regularną kinową premierę w Polsce w 2017 roku. Zestawienie nie uwzględnia produkcji festiwalowych i VOD. Uważam, że w polskich kinach to rok jeszcze bardziej udany od i tak dobrego poprzedniego. Aż 5 filmów otrzymało ode mnie ocenę 9/10.  Do 20 pierwszych pozycji załączam krótki komentarz.

50. Mężczyzna imieniem Ove (6/10)
49. Suburbicon (6/10)
48. Dziecko apokalipsy (6/10)
47. Serce miłości (6/10)
46. Thor: Ragnarok (6/10)
45. Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej (6/10)
44. Na karuzeli życia (6/10)
43. Najlepszy (6/10)
42. Wonder Woman (6/10)
41. Szybcy i wściekli 8 (6/10)
40. Twój Vincent (6/10)
39. Strażnicy galaktyki vol. 2 (6/10)
38. Paddington 2 (6/10)
37. Mięso (6/10)
36. Człowiek z magicznym pudełkiem (6/10)

35. Nazywam się Cukinia (7/10)
34. Klient (7/10)
33. To (7/10)
32. Uciekaj (7/10)
31. Spider-Man: Homecoming (7/10)
30. Moonlight (7/10)
29. Uczeń (7/10)
28. Kingsman: Złoty krąg (7/10)
27. Cmentarz wspaniałości
26. Serce z kamienia (7/10)
25. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie (7/10)
24. The Square (7/10)
23. Frantz (7+/10)
22. Cicha noc (7+/10)
21. LEGO® BATMAN: FILM (7+/10)


20. Dzikie róże, reż. Anna Jadowska (7+/10)

W moim mniemaniu, wbrew powszechnej opinii, miniony rok, w przeciwieństwie do 2016, nie był najlepszy dla polskiego kina. Na moją listę 20. najlepszych, rzutem na taśmę wchodzą "Dzikie róże" Anny Jadowskiej. Nie jest to produkcja bez wad, bo czasem kreska jest tu zbyt gruba, a reżyserka lubi skręcać w lewo bez wrzucania kierunkowskazu,  ale dawno nie widziałem filmu, który tak trafnie punktuje bolączki życia na wsi, porusza temat zarobkowej emigracji i rozpadu rodziny. Bardzo doceniam również, jak płynnie ze skromnego dramatu przechodzi w pełen napięcia dreszczowiec.  











19. A Ghost Story, reż. David Lowery (7+/10)

Mimo tytułu i plakatu, nie spodziewajcie się horroru. Za pomocą minimalistycznych środków, Lowery'emu udało się doskonale oddać ból i tęsknotę po utracie bliskiej osoby, sportretować przemijanie i względność czasu. Film jest tak bardzo rozbuchany w treści, jakby chciał dotknąć absolutu. Mimo, że być może w pewnym momencie zaszło to trochę za daleko, zostawił mnie z głową pełną przemyśleń. Scena z ciastem, będzie testem, który odsieje niecierpliwych :)














18. Logan: Wolverine, reż. James Mangold (8/10)

Chyba najdojrzalszy film superbohaterski od czasów "Watchmen". Tu nikt nie jest super i nikt nie jest hero. Tlącą się nadzieję ktoś ugasił szczając do ogniska, bo świata nie da się już uratować, liczy się tylko walka o przetrwanie.Powstała wybuchowa mieszanka westernu, dramatu i kina drogi.  Kategoria R okazała się jak najbardziej zasadna, chociaż można mieć wrażenie, że korzystano z niej czasem zbyt obficie, a film w drugiej połowie zmienia się w efektowny lecz prosty akcyjniak. Mimo to "Logan" udowadnia, że warto inwestować w filmowe komiksy dla dorosłych. 

PODCAST CPC











17. Coco, reż. Lee Unkrich (8/10)


Pixar po raz kolejny dostarczył mądrej i wizualnie zapierającej dech w piersiach rozrywki. Kolejna w tym zestawieniu opowieść o przemijaniu, pamięci i rodzinnych wartościach, tym razem unurzana w meksykańskim folklorze, który olśniewa feerią barw. Nie sposób się nie wzruszyć, mimo że trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już gdzieś było.

















16. Baby Driver, reż. Edgar Wright (8/10)


Nie sposób nie docenić „Baby Drivera” nie tylko za ogrom pracy włożonej w stronę techniczną (wszystkie sceny pościgów zostały wykonane bez użycia CGI), ale też za wylewającą się  na każdym kroku z ekranu, szczerą miłość Wrighta do swojej pracy.















15. Czerwony żółw, reż. Michael Dudok De Wit (8/10)

"Czerwony żółw" to nietuzinkowa, minimalistyczna w formie i uniwersalna w wymowie metafora życiowej drogi.

PEŁNA RECENZJA














14. Wojna o planetę małp, reż. Matt Revees (8/10)

Zeszły rok obfitował w wyjątkowo udane blockbustery. Jednym z nich jest zwieńczenie małpiej trylogii, która tym samym przerosła oryginalną serię z lat 70. Złożyły się na to ocierające się o perfekcję wykonanie i sama wizja postapokaliptycznego świata, w którym natura pomału wygrywa ze zdobyczami cywilizacji, a widok gadającej małpy z karabinem jadącej na koniu, nie powoduje uśmiechu zażenowania. Wbrew tytułowi zadziwiająco dużo tu oddechu i niespiesznie prowadzonej akcji, największa wojna bowiem rozgrywa się w głowie głównego bohatera - Cesara. 








13. Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi, reż. Rian Johnson (8/10)

"Ostatni Jedi" to powiew świeżości, wręcz rewolucja w skostniałym świecie Gwiezdnych wojen. Film, który jeszcze długo będzie wzbudzał skrajne emocje.















12. Elle, reż Paul Verhoeven (8/10)

Verhoeven powraca w wielkim stylu, opowiadając o perwersyjnych próbach ujarzmiania wewnętrznych demonów. "Elle" to zmysłowy, ale też pełen autoironii thriller erotyczny, zagłębiający się w meandry psychiki tytułowej bohaterki. Reżyser  stąpa po kruchym lodzie, a jednak pewnie trzyma wodze, prowadząc wielowątkową opowieść, co jakiś czas dyskretnie puszczając oko do widza. Jednak największą atrakcją pozostaje tu Isabelle Huppert, która emanuje magnetycznym chłodem. W końcu jest wprost stworzona do tego typu ról.










11. Zło we mnie, reż. Oz Perkins (8/10)
"Zło we mnie" jest dumnym reprezentantem nowej fali horrorów, które nie są zbudowane na jumpscare'ach, a umiejętnym, powolnym tworzeniu napięcia. Największą siłą debiutu reżyserskiego Oza Perkinsa jest to, jak wykorzystuje bezruch i stagnację ,okraszone ambientową muzyką, do subtelnego stopniowania paranoicznej atmosfery. Jest diabelnie skuteczny w kreowaniu w naszych głowach nienazwanych lęków.. Czuć fascynacje retro-neonową stylistyką, ale nie wysuwa się ona na pierwszy plan. Aktorsko błyszczy młoda Kiernan Shipka wzbudzająca jednocześnie niepokój i współczucie.

PODCAST CPC









10. Blade Runner 2049, reż. Denis Villeneuve (8/10)
Całościowo nowy "Blade Runner" nie otwiera tak dużego pola do interpretacji jak oryginał, zbyt często wykłada kawę na ławę, a żadna rola emocjonalnie nie zbliża się do występu Rutgera Hauera i jego monologu o łzach na deszczu. Pozostaje jednak jednym z najlepszych  science fiction ostatnich lat, tworząc na kanwie oryginalnej marki autorską wizję Villeneuve'a, korespondującą zarówno z jego poprzednimi produkcjami, jak i dziełem Scotta. 

PEŁNA RECENZJA









9. Podwójny kochanek, reż. Francois Ozon (8/10)
Ozon od zawsze  zainteresowany badaniem najskrytszych zakamarków ludzkiej psychiki, zgłębianiem żądz i pragnień,  tym razem bezwstydnie, z szelmowskim uśmieszkiem wrzuca to w estetykę powieści brukowej najgorszego sortu. Przy tym, żeby dolać oliwy do ognia, na potęgę cytuje kolegów po fachu. I o dziwo wychodzi obronną ręką, bo „Podwójny kochanek” to kamp najwyższej próby.











8. Kobieta, która odeszła, reż. Lav Diaz (8/10)
Obawiałem się konfrontacji z 4 godzinnym filipińskim slow cinema, jak się okazało zupełnie niepotrzebnie. Diaz opowiada na tyle uniwersalną historię, że momentami miałem wrażenie, że ogladam film Franka Capry wzbogacony o kino zemsty. Nie bez powodu główna bohaterka zestawiana jest z Matką Teresą czy nawet Batmanem. Z tą roznicą, że w swiecie Diaza George Bailey byłby pozbawiony własnego anioła stróża i musiałby liczyć tylko na siebie. Drugi plan to także charakterystyczne, ekspresyjne postacie, które dodają całości mnóstwo energii. Oczywiście wciąż mamy do czynienia z filmem, którego tempo wyznaczają kilkuminutowe statyczne ujęcia, ale dzięki wspomnianym czynnikom, nie ma tu mowy o znużeniu. Jest za to czas na refleksję i kontemplację.







7. Po tamtej stronie, reż. Aki Kaurismaki (8/10)
Na co dzień raczej unikam kina zaangażowanego, szczególnie jeśli porusza głośne kwestie syryjskich uchodźców. To temat, na którym łatwo się wyłożyć, popadając w tanie moralizatorstwo. Dlatego nowe dzieło Kaurismakiego było dla mnie największym zeszłorocznym zaskoczeniem. Okazuje się, że komediowa forma i charakterystyczny autorski styl Fina, działają tylko na korzyść wymowy filmu. Świetnie napisane dialogi, humor oparty na niezręczności, specyficzna, "mechaniczna" gra aktorska i typowy dla reżysera analogowy świat, kupiły mnie całkowicie.











6. The Florida Project, reż. Sean Baker (8/10)
Sean Baker lubi przyglądać się ludziom z marginesu. Nie tworzy jednak przy tym posępnych dramatów, a pełne życia, energiczne historie. Taki też jest "The Florida Project”. Ukazuje blaski i cienie życia na obrzeżach Disneylandu na Florydzie. Z jednej strony obskurne moteliki i życiowi straceńcy z drugiej feeria barw i dziecięca beztroska. Na ten świat patrzymy oczami kilkuletniej Moonee i paczki jej przyjaciół. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, oprócz mocno nasyconej pastelowej kolorystyki i wspaniałych kardów, to dziecięca gra aktorska. Nie mam pojęcia jak reżyser okiełznał te małe wulkany energii, ale wyszło znakomicie. Na wzmiankę zasługuję też rola Willema Dafoe, który jako kierownik motelu próbuje nad wszystkim zapanować. Wyobrażacie sobie, że ten charakterystyczny aktor doskonale sprawdził się jako poczciwiec i oaza spokoju? O filmie robi się coraz głośniej w kontekście nominacji do Oscarów i bardzo dobrze, bo w moich oczach zasługuje na worek nagród.





5. La La Land, Damien Chazelle (9/10)

List miłosny reżysera - Damiena Chazelle'a do muzyki i kina. Tu każde, ujęcie, każda linijka dialogu, każda nuta obrazuje to uczucie. Mało jest produkcji, o których już w momencie premiery można powiedzieć, że staną się kultowymi klasykami. Lecz "La La Land" to nie tylko estetyczna maestria, hołd dla marzycieli oraz oryginalne love story, w którym słodycz i gorycz wymieszane są w idealnych proporcjach. 











4. Zabicie świętego jelenia, reż. Yorgos Lanthimos (9/10)
Mimo, że minęło już kilka miesięcy od seansu, nadal nie do końca wiem, co o tym filmie myśleć. Jedno wiem na pewno - zwalił mnie z nóg. Trudno powiedzieć, czy jest to tylko okrutny żart reżysera, czy trawestacja "Ifigenii w Aulidzie", czyli antyczna tragedia we współczesnych realiach. Świat jednocześnie tak bliski i tak daleki od rzeczywistego sprawia wrażenie przebywania w koszmarze sennym. Lanthimos igra z moją empatią w wyszukany sposób, a ja siedzę na krawędzi fotela, ze spoconymi dłońmi, a po wszystkim  nie wiem czy gwizdać z niesmakiem, czy nagrodzić reżysera owacjami na stojąco.  Trochę jak "Funny games" nakręcone przez Stanleya Kubricka.








3. Sieranevada, reż. Cristi Puiu (9/10)
„Sieranevada” to zrealizowana z zegarmistrzowską precyzją wiwisekcja rodzinnych relacji. Film Cristiego Puiu z jednej strony wiele mówi o rumuńskich narodowych tradycjach, a przy tym jest bardzo bliski każdemu, kto kiedykolwiek doświadczył rodzinnych spędów. Kiedy wczujemy się już w atmosferę panującą  podczas spotkania, trzy godziny upłyną niepostrzeżenie.


PEŁNA RECENZJA













2. Milczenie, reż. Martin Scorsese (9/10)
Film Scorsese zostawił mnie z mnóstwem pytań na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Zupełnie niespodziewanie trafił w najczulszy punkt i idealnie zestroił się z moją wrażliwością. Przez cały seans siedziałem jak zahipnotyzowany. Rozumiem jednak brak deszczu nagród i stosunkowo chłodne przyjęcie. O ile większość powinna docenić przynajmniej formę, pod względem treści to kino na tyle intymne, że działa na zasadzie hit or miss. Mnie trafiło z ogromną siłą.

PEŁNA RECENZJA












1. Manchester by the Sea, reż. Kenneth Lonergan (9/10)
Zrealizować poruszający dramat bez uciekania się do tanich scenopisarskich oraz reżyserskich chwytów w postaci szantażu emocjonalnego, płaczących bohaterów i ckliwej muzyki to nie lada wyzwanie. Lonergan wywiązał się z niego w zupełności. Nie przypominam sobie innego filmu, który potrafiłby opowiedzieć o przepracowaniu traumy w tak naturalny sposób. Znalazło się też miejsce na niewymuszony humor i zgrabnie wplecione elementy kina coming of age. Ogromna w tym zasługa dopiętego na ostatni guzik scenariusza oraz Caseya Afflecka, którego Lee Chandler w moim mniemaniu dołącza do panteonu najlepiej zagranych postaci w historii kina. Małe wielkie dzieło!











WYRÓŻNIENIE SPECJALNE: Twin Peaks: The Return, reż. David Lynch (10/10)
Jeden z najgłośniejszych serialowych powrotów ostatnich lat. Czekałem na premierę z duszą na ramieniu. Na szczęście David Lynch wraz z Markiem Frostem po raz kolejny na nowo zdefiniowali pojęcie serialu autorskiego, udowadniając wizjonerski geniusz.  Stacja Showtime podjęła ryzyko i dała im całkowitą wolność artystyczną, co zaowocowało prawdziwie transcendentalnym doświadczeniem. Wielu fanów oryginalnego "Twin Peaks" odbiło się od kontynuacji losów agenta Coopera, gdyż autor "Mulholland Drive" znacznie bardziej urozmaicił swoje dzieło, nie ograniczając już miejsca akcji do tytułowego miasteczka i odrzucając kostium telenoweli.  Także zagadka kryminalna nie stanowi już trzonu intrygi. Nie znaczy to oczywiście, że brakuje atrakcji, bo tych mamy bez liku. Głównym atutem jest właśnie wspomniana wolność, z czym wiąże się brak przewidywalności i ogranych już przez telewizję motywów. Klasyczna narracja zostaje często przełamana, serwując nam surrealistyczne, mindfuckowe wizje, liczne muzyczne występy, czy po prostu kilkuminutową scenę zamiatania podłogi w jednym statycznym ujęciu. Jaki inny serial pozwoliłby sobie na coś takiego?  Na dodatek udało się zebrać prawie całą aktorską ekipę sprzed ćwierćwiecza oraz dawne muzy reżysera (Naomi Watts, Laura Dern), przy okazji serwując kilka arcyciekawych niespodzianek obsadowych. Kyle MacLachlan przechodzi zaś samego siebie, w podwójnej (a nawet potrójnej) roli. Wybitna rzecz zasługująca na swój kultowy status. Mimo, że teoretycznie jest serialem, postanowiłem przyznać mu specjalne wyróżnienie, bo to najlepsze, co przyniósł kinu rok 2017.  W końcu sam autor mówi, że traktuje go jak osiemnastogodzinny film. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...