czwartek, 21 listopada 2013
Podróż do Cichego Wzgórza przez ocean Solaris.
Nie wiem czy komukolwiek chce się jeszcze to czytać ,ale kolejne tłumaczenie, dlaczego blog został porzucony wyglądało by śmiesznie i nieco żałośnie. Dlatego od razu przystępuję do konkretów. Na początek tekst, który miał się tu pojawić już rok temu, ale z lenistwa nigdy go nie opublikowałem.
Tytuł wpisu może dziwić wymieniając utwory pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego. Postaram się jednak udowodnić, dlaczego moje skojarzenia poszły akurat w tym kierunku.
Ostatnio wpadła mi w ręce bodaj najsłynniejsza powieść Lema. To moje pierwsze zetknięcie z powieścią tego autora, do tej pory czytałem jedynie kilka opowiadań. Lektura nie należy do najłatwiejszych, złożone opisy i skomplikowana terminologia były momentami męczące, jednak po przeczytaniu w głowie kłębiło się mnóstwo myśli i możliwości interpretacyjnych, co oznaczałoby, że czas poświęcony na tę książkę nie był czasem straconym.
Solaris jest planetą badaną przez ludzkość od wielu lat - ciągle z miernym rezultatem. To ogromny ocean plazmy, która zdaje się być osobliwą, inteligentną formą życia. To zdecydowanie najciekawsze przedstawienie obcej cywilizacji z jakim się spotkałem. Tutaj obcy jest obcy w pełnym tego słowa znaczeniu. Na Solaris przybywa naukowiec, psycholog Kris Kelvin, lądując na stacji badawczej unoszącej się nad planetą. Od razu zauważa, że coś jest nie tak. Dwóch pozostałych na stacji naukowców zachowuje się co najmniej dziwnie, a trzeci popełnił samobójstwo parę godzin przed przylotem Krisa. Szybko okazuje się, że stację nawiedzają tajemniczy goście. Początek zupełnie jak z typowego horroru science fiction Faktycznie początek książki może budzić podobne skojarzenia, ale im dalej, tym granice gatunkowe coraz bardziej się przenikają i obok wspomnianego horroru pobrzmiewają echa romansu, i powieść psychologiczna przechodząca w traktat filozoficzny i pytania o naturę człowieka.
Krisa odwiedza w kabinie jego zmarła żona - Harey, która lata przed wydarzeniami z książki pod wpływem kłótni popełniła samobójstwo. Przychodzi do niego taka, jaką zapamiętał z najlepszych lat ich związku. Zdaje się nie mieć świadomości swojego tragicznego końca. Jest bardzo zaborcza o męża i za wszelką cenę nie chce stracić go z oczu. Dysponuje też nadludzką siłą. fascynuje protagonistę i jednocześnie go przeraża. Okazuje się, że pozostałych naukowców również odwiedzają goście. Początkowo Kelvin walczy z przybyłą istotą, podstępem wystrzeliwując ją w kosmos. Kiedy w niewyjaśniony sposób znów pojawia się niczego nieświadoma, naukowiec zaczyna oswajać się ze jej obecnością i zagłębia się w lekturę na temat właściwości planety i plazmatycznego oceanu, starając się opracować drogę wyjścia z obłędu.
Tak pokrótce przedstawia się fabuła książki. Jest to pozycja niejednoznaczna, zostawiająca więcej pytań niż odpowiedzi i zmuszająca do refleksji nad istotą niemożliwości pojęcia nieznanego. Tak naprawdę głównym bohaterem jest tu ocean Solaris, o którym mimo skomplikowanych teorii próbujących odpowiedzieć na pytania na temat jego natury, nie dowiadujemy się w rezultacie nic. Lem zarysował nawet osobną dziedzinę nauki badającą ten fenomen - solarystykę. Opisuje i nazywa różnorakie formy i twory solarysjkiego oceanu. - Mimoidy, symetriady, to tylko niektóre z nich. Osobiście nudziło mnie przedzieranie się przez strony przypominające naukowy bełkot, można by te opisy spokojnie skrócić co najmniej o połowę, bez żadnej straty dla struktury powieści. Tym bardziej, że bohater oddaje się lekturze tych podręczników w najmniej odpowiednich dla akcji książki momentach, ale to chyba jedyny większy minus książki.
Największym zaś plusem jest najciekawsze, alegoryczne przedstawienie obcych. W większości tworów z pod znaku science fiction kosmici są podobni do ludzi, nawet jeśli fizycznie się od nich różnią, to zawsze ich motywy działania mieściły się jakoś w ludzkim pojmowaniu rzeczywistości. Tutaj wygląda to zupełnie inaczej. Solaryjski obcy to jedna wielka niewiadoma, nijak nie dająca się przełożyć na ludzki sposób rozumowania. Żadna koncepcja nie jest udowodniona i pozostaje na poziomie mętnych teorii.
Taki rodzaj przedstawienia rzeczywistości, szczególnie w połączeniu z widmową kochanką protagonisty skojarzył mi się z grą Silent Hill 2. Jestem prawie pewien, że Solaris było dla twórców gry sporą inspiracją. Postaram się to udowodnić porównując oba utwory. Nie wiem jak wygląda to w adaptacjach filmowych powieści, ponieważ nie miałem okazji ich oglądać.
W Silent Hill 2 osią zdarzeń jest tytułowe miasto, które podobnie jak ocean Solaris nie daje się jednoznacznie zidentyfikować. Może być nawiedzonym przez złe moce miasteczkiem, może być formą czyśćca dla tych, którzy go odwiedzają - jednoznaczniej odpowiedzi nie ma, bo istota miasteczka nie mieści się w ramach ludzkiej percepcji.
James Sunderland, protagonista Silent Hill dostaje list od swojej martwej żony - Mary z propozycją spotkania w miasteczku, co jest bezpośrednią przyczyną jego działań. Na miejscu nie spotyka co prawda swojej żony, ale bliźniaczo do niej podobną Marię, która jednak wygląda i zachowuje się bardzo wyzywająco w przeciwieństwie do Mary. Widać tu oczywistą analogię do żony Krisa Kelvina z Solaris, która też pojawia się nagle na stacji i zachowuje się tak, jak bohater zapamiętał ją z najlepszych czasów ich związku. Maria jest prawdopodobnie tworem samego miasta przy "współpracy" z podświadomością Jamesa, tak jak Harey z Solaris jest tworem plazmowego oceanu, który połączył się z pragnieniami i wyrzutami sumienia Kelvina. Obie kobiety swoim jestestwem przypominają bohaterom o tym, czego się dopuścili. (James udusił śmiertelnie chorą żonę poduszką, a Kris pod wpływem kłótni niejako nakłonił Harey do samobójstwa). Oprócz tego obie postacie za nic mają śmierć i niczym koszmar powracają do bohaterów. Maria zostaje w Silent Hill 2 trzykrotnie zabita, po czym za każdym razem pojawia nie pamiętając swojej śmierci. Podobnie Harey ciągle powraca do bohatera, który w końcu zaczyna akceptować taki stan rzeczy i nawiązuje bliższą relację z widmem swojej żony, tak jak James z gry z Marią w jednym z zakończeń.
Zawsze chwaliłem Silent Hill 2 za scenariusz. Dalej uważam, że jest to jedna z najciekawszych opowieści w historii gier. Dostrzegałem duże podobieństwa gry do filmu Zagubiona Autostrada, gdzie też występują podobne motywy.
Pokrótce w obu utworach głównym bohaterem jest osoba, która popełniła podobną zbrodnię, a następnie poddana została doświadczeniu piekielnego koszmaru, w którym wszelkie lęki materializują się przed oczami. Dla obu bohaterów jest to pewien rodzaj pokuty. Głównym antagonistą jest postać, która na pewno nie jest człowiekiem i zdaje się manipuluje czasem i przestrzenią w celu ciągłego karania bohatera, każąc mu ciągle na nowo przeżywać to co zrobił. Częścią tej manifestacji jest sobowtór zmarłej żony ze zmienioną osobowością , która to postać przeprowadza bohaterów, przez ich własny koszmar.
Po przeczytaniu Solaris stwierdziłem, że druga część Cichego Wzgórza jest właściwie wypadkową fabuły powieści Lema i filmu Lyncha z bardziej zaakcentowanymi motywami horroru. Wszystkim fanom jednego z tych utworów polecam zapoznanie się z pozostałymi i zachęcam do zabawy w poszukiwanie analogii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rad jestem, że ponownie wstępujesz w progi swojego bloga, tym bardziej, że robisz to w interesujący sposób. Dobrze, że sięgnąłeś po repertuar Lema, w dodatku kojarząc go z serią gier, dzięki której w ogóle się poznaliśmy. Bardzo dobry tekst, liczę na więcej :)
OdpowiedzUsuńMiło, że tu jeszcze zaglądasz :) Czasem najdzie mnie ochota na pisanie, chciałbym robić to regularnie, jednak wolę nic nie obiecywać. W każdym razie wielkie dzięki za motywujący komentarz :)
OdpowiedzUsuń