środa, 9 września 2015

UTOPIA (2013) [serial]

Where is Jessica Hyde?

Gdy filmweb zarekomendował mi angielski serial "Utopia" z 85%  szansą, że przypadnie mi do gustu, byłem mocno sceptyczny. Mimo wszystko zdecydowałem się przetrzepać sieć w poszukiwaniu bardziej szczegółowych informacji na temat tego dzieła.  "Utopia" pod względem popularności nie ma nawet startu do takiego "Sherlocka", który wiedzie prym jeśli chodzi o brytyjskie seriale. Jak się okazało, zupełnie niesłusznie. Po obejrzeniu pierwszej sceny już wiedziałem, że algorytm filmwebu, który wielokrotnie polecał mi filmy okazujące się w moim przypadku lekami na bezsenność, tym razem trafił w sedno. I to jak! Połknąłem oba sześcioodcinkowe sezony właściwie w jeden weekend.



Swego czasu obsesyjnie wręcz interesowały mnie wszelkie teorie spiskowe dziejów. New World Order, Illuminati i te sprawy. Jedne miały więcej sensu, inne mniej, jeszcze inne wywoływały tylko pusty śmiech. Abstrahując już ile w tym wszystkim prawdy, doniesienia o globalnym spisku stały się inspiracją dla wielu twórców popkultury. Dramaturg David Kelly, scenarzysta wszystkich odcinków "Utopii" musiał siedzieć w temacie bardzo głęboko, gdyż jego serial obejmuje szeroki zakres tego typu zagadnień. Kontrolowane pandemie, depopulacja, programowanie umysłu, manipulacje mediów - to wszystko stanowi kluczowe wątki serialu.  Dodajmy jeszcze widoczną miłość twórców do postmodernistycznego kina i komiksów, a otrzymamy mieszankę wybuchową i ucztę dla moich zmysłów.
Historia kręci się wokół tajemniczej powieści graficznej Utopia Experiments stworzonej rzekomo przez szaleńca w szpitalu psychiatrycznym.
Zawarto w niej m.in. informacje na temat globalnych spisków. Grupka fanów tego dzieła, komunikujących się ze sobą za pośrednictwem forum internetowego, dowiaduje się, że jeden z nich jest w posiadaniu niewydanego manuskryptu drugiej części Utopii. Postanawiają się spotkać osobiście i wspólnie zapoznać z tym białym krukiem. Nie wiedzą, że podąża za nimi bezwzględna organizacja the Network, której bardzo zależy, żeby manuskrypt nie dostał się w niepowołane ręce. W tle mamy też ciekawy wątek szantażowanego pracownika Ministerstwa Zdrowia.

Wiem, że nie brzmi to specjalnie oryginalnie, a wątek wszechpotężnej organizacji, sterującej zakulisowo losami świata to oklepany temat, ale  przy całej swojej hiperbolizacji, Utopia snuje bardzo prawdopodobną wizję przyszłości. Uwierzcie, że warto dać się porwać tej historii z co najmniej kilku powodów. Nie będę nic więcej pisał na temat fabuły, bo już od pierwszego odcinka obfituje ona w taką ilość zwrotów akcji i mindfucków, że mogłaby nimi obdarować szereg tego typu produkcji.

Tym, co na samym początku przykuwa największą uwagę są aspekty audiowizualne.
Po pierwsze, zdjęcia! Wygląda to, jakby za kompozycje kadru odpowiadał Wes Anderson. Wspaniałe, symetryczne, statyczne, spokojnie zmontowane ujęcia, majestatyczne dalekie plany i sugestywne zbliżenia. Przesycenie kolorów, (szczególnie żółtego, zielonego i niebieskiego) oraz inne filtry nałożone na obraz sprawiają, że miałem wrażenie, jakbym oglądał żywy, komiks. To chyba najlepsze odwzorowanie komiksowego klimatu jakie widziałem na ekranie, a już na pewno w serialu. Do tego dochodzą ciekawe zabiegi reżyserskie. Np. jeden z odcinków w całości rozgrywa się w latach 70. Dlatego został nagrany w proporcji obrazu 4:3, a obraz staje się mniej ostry i nieco ziarnisty, jak to miało miejsce w filmach z tamtych czasów. Takich zabaw filtrami i kolorystyką jest więcej. Reżyseria to z pewnością najwyższa półka z możliwych!


Po drugie, muzyka! To, co stworzył Cristobal Tapia de Veer to z całą pewnością najdziwniejsza ścieżka dźwiękowa, jaką słyszałem w serialu. Psychodeliczne, ambientowe sample w akompaniamencie szeptów, jęków i innych dziwnych odgłosów nierzadko odtwarzanych od tyłu. Nie wiem z czym to w ogóle porównać, najbliżej chyba temu soundtrackowi do twórczości Aphex Twin. Muzyka idealnie współgra z poszczególnymi scenami i potęguje paranoidalną, spiskową atmosferę serialu. Motyw przewodni hipnotyzuje, wdziera się w mózg i zostaje tam na długo.

Jeden z elementów składowych na geniusz tego serialu, to kilka mistrzowsko stworzonych postaci. Od początku całe show kradnie Arby -  zimny morderca, który sprawia wrażenie lekko upośledzonego zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Co oczywiście okazuje się mieć swoje uzasadnienie fabularne. To chyba najlepiej napisana, dynamiczna postać w serialu.
Jego powtarzane jak mantra "Where is Jessica Hyde" zostanie ze mną już chyba na zawsze. I ten charakterystyczny, wwiercający się w głowę ton głosu Neila Maskella. Bez wątpienia wcielił się on w postać najbardziej specyficznego zabójcy od czasów Chigurha z "To nie jest kraj dla starych ludzi" Coenów.
Na uwagę zasługuje też Wilson Wilson. Zdolny haker i paranoik z obsesją (jak się okazuje uzasadnioną) na temat spisków. Na samym początku postać wydawałoby się sympatyczna, poczciwa, dostarczająca najwięcej elementów komediowych. Jednak droga ewolucji tego bohatera wraz z postępem fabuły, potrafi niejednokrotnie zaskoczyć.
Mógłbym tu opisać każdą postać z osobna, bo tak naprawdę każda kreacja zasługuje tu na oklaski. Nawet wydawałoby się najnudniejsi z całej obsady Becky i Ian mają swoje momenty. Mimo braku światowych nazwisk wszyscy aktorzy poradzili sobie świetnie.
Co prawda niektórych drażnić może przerysowanie czy pewna umowność w prowadzeniu bohaterów, ale coś podobnego mieliśmy już np. w "Fargo" (zarówno filmie, jak i serialu) Do tej przestylizowanej konwencji całości pasuje  jak ulał.


Właśnie, tak podkreślam tą komiksowość i umowność na każdym kroku, więc można by pomyśleć, że to serial niewiele różniący się od marvelowskich filmów o superbohaterach. Nic bardziej mylnego. Jeśli już miałbym porównać "Utopię" do jakiegokolwiek filmu, to byłoby to skądinąd rewelacyjne "Watchmen" Zacka Snydera (swoją drogą najdojrzalsze podejście do ludzi w trykotach, z jakim spotkałem się w kinie). Utopia porusza podobne problemy natury etycznej, ale idzie w tych rozważaniach jeszcze kilka kroków dalej. W końcu widz ma taki mętlik w głowie, że nie wie, kto tu naprawdę jest antagonistą oraz zaczyna się zastanawiać jak wiele można poświęcić dla tzw. wyższego dobra. Czapki z głów.

Całości dopełniają ostre jak brzytwa dialogi, przesycone czarnym humorem, czasem groteskowe, innym razem idące  w stronę dysput filozoficznych. Twórcom udało się wytworzyć klimat będący połączeniem zadziornego, brytyjskiego humoru z dokonaniami braci Coen czy nawet Davida Lyncha z czasów "Blue Velvet" i "Dzikości Serca". Odważne, okrutne sceny przemocy są przełamywane absurdem i przerysowaniem - typowy zabieg dla kina postmodernistycznego. W najbardziej mokrych snach nie przypuszczałem, że trafię na dzieło zgrabnie łączące wszystkie cechy, które najbardziej w kinie kocham, serwując przy tym przyzwoitą treść i nie obrażając inteligencji widza.


Czy ten serial w takim razie ma w ogóle jakieś wady?
Otóż ma jedną, olbrzymią. Został zdjęty z anteny po drugim sezonie z powodu zbyt niskiej oglądalności. Nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, że najlepsze telewizyjne show od czasów "Twin Peaks" zostaje anulowane. Właściwie  wspomniane "Twin Peaks" spotkał dawno temu identyczny los, więc może to cecha wspólna tych kultowych produkcji.
Na pocieszenie napiszę, że finał drugiego sezonu dość sprawnie domyka rozpoczęte wątki i oprócz małego cliffhangera na koniec, wszystko jest w miarę jasne.
Skoro już o mankamentach mowa, to można się przyczepić, że drugi sezon nie utrzymuje tempa pierwszego, ma mniej twistów i kulminacyjny moment następuje już w przedostatnim odcinku, podczas gdy ostatni nie jest już nawet w połowie tak emocjonujący (co nie znaczy, że wcale). To wszystko to jednak tylko kropla wad w morzu zalet.

Podkreślam, że o ile w mój gust trafiło idealnie, to nie jest to serial dla każdego.  Jeśli w kinie cenisz sobie przede wszystkim realizm, a wszelkie upiększacze i reżyserskie szaleństwa przeszkadzają Ci w odbiorze nawet najbardziej ambitnych treści, odpuść sobie "Utopię". W każdym innym przypadku gwarantuję świetną zabawę.


Zresztą najlepiej obejrzyj sobie scenę otwierającą serial i wszystko stanie się jasne.





Parafrazując Hansa Landę z "Bękartów Wojny" - Chyba widziałem arcydzieło.

10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...