"I'm no hero. I was just trying to get that babbling gook off my lawn!"
Walt Kowalski
Miała tu być obszerna recenzja Gran Torino, ale złośliwość rzeczy martwych sprawiła, że tekst zginął śmiercią tragiczną. Nowego nie mam zamiaru płodzić w najbliższym czasie.
Napiszę krótko, nie rozwodząc się nad fabułą, bo to można przeczytać na pierwszej lepszej stronie poświęconej filmom.
O ile nie przepadam za filmami Eastwooda pełnymi amerykańskiego patosu, tak Gran Torino przypadło mi do gustu, głównie ze względu na lekkość z jaką reżyser podchodzi do tematu. Razi co prawda aktorstwo postaci drugoplanowych i momentami wylewający się z ekranu lukier, mimo to, jeśli tak mają wyglądać masowe produkcje, to ja to kupuje.
Reasumując - Kino familijne z pazurem.
Ocena: 7,5/10
To ja powiem tak.
OdpowiedzUsuńKlint Istłud dla mnie, zawsze byłą ikoną filmu, która totalnie do mnie nie trafiała. Jakby bohater amerykańskiej kinematografii który dla mnie nie był wcale bohaterem. Pamiętam ze każde jedno zetknięcie się z nim było takie samo (żeby była jasność - gran torino jest pierwszym filmem istłuda który faktycznie widziałe, i pierwszym z jego udziałem). Ta sama mina, akcent wzrok...Istłud był zawsze identyczny. Na Gran Torino się skusiłem ze względu na rekomendacje znajomych. I się nie zawiodłem...
Co prawda absolutnie nie skaczę z radości, Klint nie jest dla mnie teraz bożkiem, ale śmiało mogę stwierdzić ze nie nudziłem się i co więcej, oglądałem mocno zaciekawiony. Kilka dobrych dialogów, fajne sceny, idealny poziom akcji (nie przepadam za filmami 'strzelanymi'). Co prawda bolała mnie czasami ta cholerna 'amerykańskość' ten american dream który przedstawiony w tak patetyczny sposób, że krew człowiek zalewa... . Ale jest ok, naprawdę ok. Scena z konfrontacjom z murzynami jest jedną z moich ulubionych i chyba na stałe wryła się w panteon moich best ever...Dał bym mocne 8/10, jako że film przekonał mnie do jegomościa i pozwolił naprawdę miło spędzić czas. BTW: chętnie poznał bym twoje zdanie na temat np. Zapaśnika czy To Nie Jest Kraj Dla Starych Ludzi...jak i zresztą wielu innych filmów. pzdr
Zgadzam się z Tobą.
OdpowiedzUsuńEastwood w każdym filmie gra prawie tak samo. Cyniczny twardziel o gołębim sercu. Po Gran Torino nie spodziewałem się więc rewelacji, a tu zaskoczenie.
Tak, jak Million Dollar Baby jest moim zdaniem mocno przereklamowane. (pierwsza połowa filmu wieje nudą, druga tanim sentymentalizmem), tak Gran Torino zaskoczyło mnie w gruncie rzeczy bardzo pozytywnie. Clint sprytnie połączył konwencję komediodramatu z westernem, dodał do tego relacje mistrz-uczeń, a całość doprawił nie do końca hollywoodzkim zakończeniem. Gdyby nie wspomniane wcześniej drewniane aktorstwo amatorów (księdza i Thao w szczególności) też dałbym mocne 8/10.
wasc poprzednio pisal ciekawie. a teraz tak na 'odpierdol' macie i sie jebajcie. oj nie ladnie nie ladnie. wytlumaczenie zadne to. mozna bylo sie postarac ? zapewne. a tak tylko slow pare i nie wiadomo co z tym zrobic. oceniac ? za malo slowa pisanego. nie tresciwie i jakos tak dogodzic nie dogodzilo. wasc znalem z innego miejsca, i slowa tam uzywal ciekawe i zawsze mial duzo acz tresciwie i ciekawie do powiedzenia. a tutaj jakies takie wytlumaczenie ze to czy tamto. toz wasc mogl napisac raz jeszcze aby lud zglodnialy mogl czytac. szczesliwie dla jednego z nas to jednorazowy wybryk ;) ... bo jak wiadomo, publika to wredna i wybredna dziwka. ciezko zaspokoic a na koncu i tak powie ze udawala.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia dla malzonki - o ile dobrze pamietam.
cham do konca
M. jako anonimowy poki co
Tak, wiem. Mogłem sobie darować tę namiastkę tekstu. Po prostu szlag człowieka trafia, jak przez zwykłą nieuwagę, kawał pracy idzie w niwecz. Kajam się i obiecuję poprawę :D
OdpowiedzUsuń